wtorek, 12 lipca 2011

Rozdział czwarty.

- No Justin, nie bądź zły, to dla Twojego dobra.. - mruczała Selena. Nie podobał mi się ten pomysł. Byliśmy na "randce" w McDonaldzie, gdzie każdy miał nas widzieć. Czuję się jak jakaś marionetka.
- Oj skończ już, dla mojego dobra?! Dziewczyno muszę Ci powiedzieć, że czas się ogarnąć. To Ty na tym korzystasz, a ja tego nie chcę. I tak, to koniec.. - nie dokończyłem, gdy zobaczyłem, że każdy stoi koło nas, pełno ludzi z aparatami. ZNOWU?! A za nimi stała ona. Eliza.. Patrzyła na mnie, po czym wyszła. Przez moment czułem jej wzrok na sobie. Wszystko przerwała ta cholerna Selena.
- Co Ty wygadujesz? - powiedziała z wyrzutem, i znowu grała.
- To koniec wszystkiego. Żegnam. Jak ja mogłem Cię kochać? - wykrzyczałem prosto w jej twarz po czym wybiegłem. Chciałem odnaleźć Elizę, nie mogła daleko zajść.
Szukałem jej, ale się nie udało, poszedłem do domu zrezygnowany. W domu już czekał Scooter, który nie był zadowolony moim zachowaniem.
- Co Ty zrobiłeś?! - krzyczał Scooter|
- Ja? Nic, to Ty kazałeś mi udawać. Nie kocham jej już. Od dawna, ona mnie wykorzystała i dobrze wiesz, że jej nienawidzę. Nie miej do mnie pretensji, bo to ja je powinienem mieć. Jesteś moim menadżerem, ale to może się zmienić, jak coś Ci nie pasuje. - syknąłem udając się do swojego pokoju, mama próbowała mnie zatrzymać.
Rzuciłem się na łóżko i postanowiłem zadzwonić do Elizy. Nie wiem co ona wtedy pomyślała, ale dziwnie się czułem.
- Eliza?
- Taak. Hej Justin.
- Hej. Co dziś robisz?
- Wychodzę z Chaz'em. - odpowiedziała obojętnie, a we mnie zawrzało. Odpowiedziałem słabe 'Aha' i się rozłączyłem. Jedyne co pomyślałem to to, że to się nie dzieje naprawdę.
Wybrałem numer Ryan'a i zadzwoniłem.
- za 5 min pod Galerią. Ważne. - rozłączyłem się, zapewne Ryan wyczuł o co chodzi w moim głosie. Znamy się od dziecka, wiemy o sobie wszystko.

- Chaz mi tego nie zrobi, oczywiście. A teraz gdzie jest? Zadzwoń do Niego i się spytaj!
- Spokojnie Justin. - mruknął, po czym wyciągnął telefon. Wystukał numer i dał na głośnomówiący.


/ Rozmowa telefoniczna Ryan - Chaz /
- Chaz, gdzie jesteś?
- Aaa, bo właśnie wychodzę. Dziś nie dam rady się spotkać.
- A to dlaczego?
- Będę z Elizą..
- Bardzo fajnie. - syknął Ryan, po czym się rozłączył.
*
- Nie przejmuj się, idziemy coś zjeść. Justin wiem, że ją polubiłeś, ale nie zależy to tylko od Ciebie. Chciałeś jej pomóc.
- STOP! Ja nadal chcę jej pomóc i nie myśl sobie, że Chaz zastąpi moje miejsce. Zniszczę go.
- Justin! To Twój przyjaciel, co Ty gadasz? Jakaś laska zawróciła Ci w głowie? No przestań !
- Nie gadaj tyle. - syknąłem, ale nie chciałem nic więcej mówić. Wiedziałem, że jeśli czegoś chcę to będę to miał. Jestem zimnym draniem? Ohh no może trochę, ale tak łatwo ze mną nie jest, Chaz powinien już o tym wiedzieć.
Szliśmy ścieżką w kierunku KFC, bo było to nasze ulubione miejsce spotkań, gdy zadzwonił mój telefon, to Scooter.
- Halo?
- Justin, wszystko już rozumiem. To moja wina, ale słuchaj. Jutro jedziemy do Nowego Jorku, będziesz miał mnóstwo wywiadów i programów w telewizji. Wszystko przedostało się do prasy, ale to powinno być dla Ciebie normalne. Jutro o 7 wpadniemy po Ciebie z Kenny'm. Trzymaj się.
- Okej, okej. Skoro to konieczne.
* Wiedziałem, że tak będzie, ale cieszę się, że będę miał to za sobą. Powiem całą prawdę, jak to wszystko wyglądało. Boję się, że już straciłem sporo fanów, ale muszę wierzyć, że nie jest tak źle.*
Jak ja kocham to miejsce. Niby prowadzę zdrowy tryb życia, ale zawsze gdy tu jestem moje postanowienie idzie w niepamięć. No cóż, to wszystko kusi i jeszcze te piękne panie kasjerki.
- 2 największe hamburgery prosimy ! - krzyknął Ryan do Marie i puścił jej oczko.
- Podoba Ci się! Oj Ryan!
- Nic takiego!
- Tak sobie to tłumacz! - naszą pogawędkę przerwały dwie osoby, które pojawiły się na naszym widoku. Perfidnie uśmiechające się. Oczywiście Chaz i Eliza.
- Ryan wychodzę. - syknąłem stojąc przed Chaz'em. Złapałem swoja kurtkę i otworzyłem z hukiem drzwi.
- Ja za Nim pójdę.. - mruknęła Eliza i wybiegła za mną. To co zrobiła było dziwne, bardzo. Złapała moją dłoń, stanęła przede mną i nie pozwoliła się ruszyć.
- Wracaj na swoją randkę.
- Co? A TY czemu nie jesteś Selly? Przecież tak się kochacie. - powiedziała z nutką złości
- Tak, tak. Selena jest podła. Czemu nie wrócisz do Chaz'a, jesteście przecież na randce.
- To nie randka. Nie mów nic, błagam. On mi chciał tylko pomóc.
- O tak? Niby w czym.
- W tym.. - mruknęła po czym zbliżyła swoją twarz do mojej. Poczułem jej ciepły oddech, który w ten okropnie zimowy dzień był jak zbawienie. Patrzyłem w jej oczy tak jak tym pierwszym razem, z pasją, z pożądaniem. Musnąłem jej wargi, delikatnie z umiarem, ale nie potrafiłem. Pragnąłem jej ust i wszystkiego co należy do Niej. Wtuliła się we mnie.
- Chodź do mnie, zrobię Ci gorącą herbatę i poznasz moja mamę. - uśmiechnęła się i wtuliła w moje ciało.




________________________________________________________________________
rozdział jest beznadziejny. Nie miałam żadnego pomysłu. Miała go dodać już daaaawno, a więc się jakoś zebrała i napisałam. kurcze.
ZAPRASZAM NA
imagineaboutyou.blogspot.com 

7 komentarzy:

  1. Co ty piszesz? Rozdział jest mega M<3 Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  2. beznadziejny? właśnie, nie zajebisty ;D dawaj piąty xd haha / veronicapoland

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny jest men. @imapossible ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Taaak Pisz dalej ale błagam częściej .!:P

    OdpowiedzUsuń
  5. trooszke nieudany, ale bez przesady :*
    our-mystery-our-secret.blogspot.com <3

    OdpowiedzUsuń
  6. O ja ciee zajebisty kocham cie normalnie kocham <3333

    OdpowiedzUsuń
  7. ZAJEBISTEEEEEE ! KOCHAM TO I CIEBIE ! PISZ SZYBKOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO ! <3 LOVEEE <3

    OdpowiedzUsuń