sobota, 30 lipca 2011

Rozdział dziewiąty.

Jak zawsze wziąłem sobie spaghetti, to moje ulubione danie, uwielbiam. Zauważyłem rozmawiających Kenny'ego i Scooter'a więc dołączyłem się do nich. Byłem strasznie głodny, oni również.
- Justin jutro możesz sobie odpocząć. Promowanie Someday i randka z tą dziewczyną. Może Ci się spodoba? Kto wie. - mówił Scooter, a ja słuchałem z trudem.
- Już poznałem dziewczynę, która mi się podoba.
- Przecież Selena to przeszłość..
- Nie mówię o Niej. Jak przyjdzie na to czas to dowiecie się o kim, a teraz spadam na górę, chcę się wyspać. Cześć. - mruknąłem i udałem się do windy. Z kieszeni spodni wyciągnąłem identyfikator i otworzyłem drzwi od pokoju hotelowego. Usiadłem na łóżka, tradycyjnie w moich rękach pojawił się laptop, którego włączyłem. Nie mógłbym zapomnieć o Twitter'ze, pełno wiadomości od fanów, ale też anty fanów. Jak na pewno wiecie jestem do tego przyzwyczajony i nie robi to na mnie wrażenia. Choć czasami boję się o swoje życie, też byście się bali dostając kilkadziesiąt pogróżek dziennie. Spoglądałem w mentions i zobaczyłem coś, co przyciągnęło mój wzrok. ' never say never Justin. Ciekawi mnie ile razy się jeszcze spotkamy? ;)' - napisała dziewczyna, którą widziałem, tak na zdjęciu była ona. Ta blada, okropnie blada dziewczyna, którą poznałem w windzie. Czy to nie dziwne, że z tylu tysięcy tweetów zobaczyłem właśnie jej? Postanowiłem jej odpisać. ' Ohh Anno, mam wrażenie, że spotkamy się jeszcze nie raz. ;)' i przeszedłem do dalszego followania ludzi. Wyłączyłem komputer, odłożyłem go na swoje miejsce i zasnąłem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie sen. Sen, niesamowity sen, tajemniczy. Śniła mi się dziewczyna, którą poznałem w windzie, labirynt, którym uciekała przede mną, dogoniłem ją i złożywszy pocałunek na jej ustach zniknąłem, ona również. Obudziłem się cały mokry, godzina 06:19. Miałem jeszcze godzinę, ale nie mogłem spać. Krzątałem się po pokoju i myślałem co to mogło oznaczać. Co oznacza pocałunek? Nigdy nie wierzyłem w sny, nigdy, ale coś kazało mi sprawdzić.
' Pocałunek - wzajemna miłość.' - to niemożliwe. Ahh nigdy nie wierzyłem więc teraz też nie będę. Zamknąłem laptopa i udałem się do łazienki, aby wziąć prysznic i się wyszykować. Pół godziny zajęło mi wszystko, wpadli Kenny ze Scooter'em, aby mnie pogonić. Wziąłem potrzebne rzeczy i udaliśmy się do windy.
- Co myślicie o snach? Jak śni się pocałunek z osobą, której naprawdę nie znacie?
- Kto Ci się śnił? - dopytywał się Kenny, kiedy do windy weszła Ann, mój wzrok od razu powędrował an nią, na jej piękne kręcone, blond włosy.
- To ona? - szepnął Scooter do ucha, a ja pokiwałem głową.
- Cześć Aniu. - wydobyłem z siebie z wielkim trudem, uśmiechnęła się.
- Cześć Justin, widzę, że jesteś zabiegany.
- Niestety.. Ty gdzie się udajesz?
- Do Galerii. Przepraszam muszę iść. Paa. - i wyszła..
- Jest niesamowita.. - wydobyłem z siebie, a Kenny i Scooter zmierzyli mnie wzrokiem jakbym był nienormalny.

środa, 27 lipca 2011

Rozdział ósmy.

- Justin powiedz nam jak to jest. Nie jesteście razem czy może nigdy ze sobą nie byliście? - zadał pytanie dziennikarz
- Byliśmy.. Kochałem ją, ale gdy zrozumiałem, że ona nie odwzajemnia mojego uczucia było za późno. Nie chciałem tego ciągnąć, bo z dnia na dzień coraz bardziej ją nienawidziłem, ale musiałem. Ktoś nie pozwolił mi tego zakończyć, ale musimy pamiętać, że każdy popełnia błędy.. - odpowiedziałem na jego pytanie
- Rozumiem. Czyli wszystko skończone? Chyba nie masz mi za złe, że o to od razu zapytałem, ale na pewno wiesz, że cały świat wie o waszym rozstaniu.
- Wszystko skończyło się już dawno. Nasz związek miał swój koniec miesiąc temu. Nie mam za złe, dlaczego miałbym mieć? Sam chciałem być Justinem Bieberem - idolem nastolatek i wiedziałem, że moi fani będą chcieli wiedzieć co dzieje się w moim życiu.
- Widzę, że jesteś bardzo dojrzały jak na swój wiek. Większość twoich rówieśników prowadzi zupełnie inne życie, na luzie.
- Dziękuję, że to zauważyłeś. Musiałem dorosnąć, bo tego wymagała sytuacja. Nie mógłbym być wzorem, gdybym robił to co większość. A chyba każdy wie co się dzieje w dzisiejszym świecie. Papierosy, alkohol - to już norma. Według mnie to śmieszne jak zachowują się młodzi ludzie.
- Jestem pełen podziwu. Ostatnio światło dzienne ujrzały perfumy podpisane Twoim imieniem. Uzyskały na świecie dużą popularność. Zapach jest niesamowity i na pewno każda kobieta chciałaby mieć je w swoim domu.
- Tak, Someday. Stworzyłem je myśląc o moich fankach, ale nie tylko. Myślę, że będą się podobać każdej młodej kobiecie.
- Dziękujemy Justin za to, że zgodziłeś się udzielić wywiadu. Myślę, że jeszcze się zobaczymy. Do widzenia.
- Też mam taką nadzieję, do widzenia.
Ohh już na dziś to koniec. Jestem zmęczony i chcę spać. Jest dopiero 14, a ja nie mam już na nic siły. Gdy tylko znaleźliśmy się w hotelu pobiegłem do swojego pokoju. Wyciągnąłem laptopa i włączyłem twittera. Napisałem kilka tweetów, followałem kilka osób i włączyłem jakiś plotkarski portal. 'Justin Bieber pracuje w Nowym Jorku, a jego niedoszła dziewczyna oprowadza się z innym..' - ujrzałem i zaraz otworzyłem podstronę! Zdjęcie Elizy i jakiegoś chłopaka, szli, zdjęcie robione z tyłu, ale to ona i.. zaraz, zaraz przecież to ten fagas, którego widziałem pod jej domem. Kto to? Kim on jest? Byłem tak zdenerwowany, ręce mi się trzęsły. Wyjąłem telefon i zadzwoniłem do Niej.
- Justin Bieber pracuje w Nowym Jorku, a jego niedoszła dziewczyna oprowadza się z innym.. Eliza co to jest?! Możesz mi to wytłumaczyć? Kim jest ten chłopak? - naskoczyłem
- Uspokój się, to mój przyjaciel, Jessie. Jest jak mój brat, nie martw się!
- Dobrze, bo bałem się, że ..
- Że Cię oszukuję? Dziękuję, że mi wierzysz.. - wypowiedziała ze złością
- Ja się po prostu boję. Co tam u Ciebie? Jak się czujesz?
- Dobrze, wszystko w porządku. Właśnie odrabiam matmę, a co u Ciebie?
- Miałem wywiad, teraz leżę na łóżku i pragnę tylko tego, aby zasnąć. Chyba kończę, a Ty odrabiaj matmę. Paaaa.
- Cześć. - odparła szorstko.
To dziewczyna, ma swoje humorki, to normalne. Nie będę się tym przejmował. Jak mogę jej wierzyć w stu procentach skoro prawie jej nie znam. Czyżbym przypadkiem się nie zagalopował? Nie jestem z nią, a tak na nią naskoczyłem. Równie dobrze mogła mi powiedzieć, że to nie moja sprawa. Hmm.
Ciągle chodzi za mną sprawa tej karteczki. To dziwne, kto mógł ją tu zostawić? Never Say Never, tak znam to, kieruję się tym, bo to moje motto życiowe. Doskonale mnie odzwierciedla.
Chyba nigdzie dziś się już nie wybieram. Zabrałem swoje seksowne spodenki, białą bokserkę i udałem się do łazienki, aby wziąć gorący prysznic. Nie przepadam za zimą, a na pewno nie taką, która zaskoczyła nas w tym roku.
Szybki prysznic zawsze daje mi kopa. Ubrałem się i chciałem coś zjeść. Mogłem o tym pomyśleć za nim się ubrałem. Choć.. co w nim złego? Zabrałem portfel i udałem się do windy. Nie obyło się bez robienia zdjęć..
- Ciekawi mnie jak wy byście się czuli w takiej sytuacji? Może ja mam ciągle za panem chodzić, albo za panią i robić zdjęcia? Dajcie mi ludzi chwilę spokoju! Mam 17 lat, a czuję się jak prezydent Stanów Zjednoczonych! Proszę was.. 

Winda zamknęła się, myślałem, że mam choć trochę spokoju, ale znowu się zdziwiłem. Obok mnie stała ta dziewczyna, biała jak ściana, nie pomyślcie, że była tam wymalowana. Nic, zero, sama natura.
- Cześć, myślałem, że jestem sam.
- Jednak nie jesteś. Słyszałam jaką awanturę im zrobiłeś. Oj nieładnie.
- Gdybyś była na moim miejscu tak samo byś postąpiła. Jak się nazywasz?
- Anna. Ty zapewne Justin, teraz myślisz jak ja mogę w ogóle o to pytać skoro jesteś światową gwiazdą?
- Ej, nie myślałem tak.
- Ehe. - uśmiechnęła się, a drzwi windy otworzyły się i straciłem z ją oczu. Interesująca dziewczyna, ma w sobie jakiś sekret..

niedziela, 24 lipca 2011

Rozdział siódmy.

O 6 byłem już na nogach. Musiałem się spakować i niczego nie zapomnieć, bo nie będzie mnie tu całe 3 dni! Punktualnie o 7 zjawił się Scooter i Kenny, sądzę, że ich kojarzycie.
- Tak, mamo.. Wiem, że mam na siebie uważać i nie mówić niczego co mogłoby mi zaszkodzić i tak zrobię. Powiem samą prawdę od początku do końca. Nie musisz się o mnie tak martwić, bo po pierwsze mam 17 lat, a po drugie będę z tymi dwoma. Z nimi nie ma szans na dobrą zabawę. - zaśmiałem się spoglądając na stojących w progu kompanów. Mama mnie przytuliła i wyszliśmy.
- Justin, pamiętaj co Ci mówiłem! Nie mów żadnych szczegółów. Wszystko ogólnie, ale żeby było wyjaśnione. Dziś masz jeden wywiad w radiu. Jutro występ w telewizji gdzie będziesz promował zarazem perfumy. Na jutrzejszy dzień zaplanowane masz też spotkanie z dziewczyną, która zdobyła golden ticket. A pojutrze występ u Ellen. Dasz radę? - ciągnął Scooter.
- Przecież muszę, nie mam innego wyjścia. Nie sądzisz?
Jakieś 2 godziny lecieliśmy samolotem do Nowego Jorku. Całą drogę przespałem.W hotelu znaleźliśmy się bardzo szybko, a to za sprawą wypożyczonego auta. Tym zajął się Kenny. Czasami mam wrażenie, że to koleś w moim wieku. Choć mógłby być ojcem, no cóż młodocianym ojcem, ale zachowuje się jak mój prawdziwy kumpel. Wszyscy mieliśmy osobne pokoje. Wchodząc do recepcji zauważyłem miło wyglądającą dziewczynę, była taka delikatna, jej skóra była biała, piękna jak róża. Nie przyglądałem jej się zbyt długo, bo przecież nie było na to czasu. Otrzymałem swój klucz i od razu udałem się do windy. 7 piętro, pokój 369. Nie można powiedzieć , że był to mały hotel - był potężny! Otworzyłem drzwi, walizkę rzuciłem gdzieś przy drzwiach, a sam rzuciłem się na łóżko, które, aż o to wołało. Chciałbym zasnąć, odpocząć, a nie szwendać się po jakichś studiach i radiach. A no tak, jeszcze ta laska z Golden Ticket.. Jak wrócę do domu przez tydzień nie ruszam się z łóżka. Byłoby pięknie i w ogóle, moje oczy zamykały się, aby zanurzyć się w śnie, gdy zadzwonił mój telefon. Nie mógł być to nikt inny. Ohh ten Scooter. Ja mam takiego pecha, że osoby z mojego otoczenia przerywają piękne momenty mojego życia..
- Co tam? Jak ja kocham, gdy mnie budzisz!
- Justin, ja tam nie wnikam w to, co Ty tam robisz w łóżku.. - co za idiota?! - ale za godzinę jedziemy do radia. Potem możesz spać ile zechcesz. - powiedział i się rozłączył.
No to trzeba się ogarnąć.. Zeskoczyłem z łóżka, zajrzałem do walizki, z której wyciągnąłem ubrania na zmianę, żele do kąpieli i ręcznik. Udałem się do łazienki, puściłem wodę do wanny i dodałem aromatyczne emulsje, które sprawią, że moje ciało będzie pachniało jak nowo narodzone! Zakręciłem wodę i powoli wślizgnąłem się do wanny. Pół godzinna kąpiel - tego właśnie było mi potrzeba. Siedziałem w ciszy, tak w zupełnej ciszy, bo inaczej bym tego nie usłyszał. Ktoś wszedł do mojego pokoju hotelowego. Postanowiłem, że nie będę dawał znaku życia. Jeśli to jakiś zbrodniarz to jestem bezpieczny, drzwi od łazienki zamknąłem - na wszelki wypadek. Scooter i Kenny pozwalają sobie na wszystko. Co z tymi ludźmi? Po około dwóch minutach ktoś wyszedł. Z trudem opuściłem wannę, ubrałem się i ruszyłem do sypialni. Może mi się po prostu wydawało, że ktoś tu był? Nic nie było skradzione, poprzewracane. Nie znalazłem niczego, do momentu kiedy usiadłem na łóżku. Leżała tam mała karteczka.. 
' never say never.' 
Hmmm czy to nie dziwne? Widzę, że mam styczność z jakąś fanką.
- Justin, szybko, jedziemy! - wpadł Scooter i przerwał moje rozmyślenia..


___________________________________________________________
ohh nie ładnie, nie napisałam nic przez 8 dni! Trzeba będzie to nadrobić ;p
nowy wystrój bloga ;)

zapraszam na : 
http://somebodytolovestorybybieber.blogspot.com/

sobota, 16 lipca 2011

Rozdział szósty.

Nie wiem co pomyślała sobie Eliza, gdy zobaczyła w pokoju Ryan'a i Chaz'a, ale ja byłem zmieszany. Wkurzony również, bo jakby inaczej?
- CO?! - wydarłem się, a za drzwi wyłoniła się moja matka. To było nie do zniesienia! Naprawdę. Co to za szopki?
- No Justin, wpadliśmy tylko Cię odwiedzić. - mówił Chaz z uśmiechem na ustach.
- Nie mam teraz czasu? - syknąłem
- Spoko. Wpadniemy jak wrócisz. - wymamrotali i wyszli, moja mama z nimi.
- Justin, sądzę, że to było dziwne.
- Musisz się przyzwyczaić. - uśmiechnąłem się.
- Może odprowadzisz mnie do domu? Babcia może się martwić. - zasugerowała. Choć nie chciałem się z nią żegnać, to zrobiłem to o co mnie prosiła. Ubrałem kurtkę i wyszliśmy. Szliśmy w ciszy, słyszałem tylko skrzypienie śniegu i co chwilę przejeżdżające samochody.
- Powiedz coś, Justin.
- Nie wiem co, dlaczego tak cicho?
- Czujesz coś do mnie? - spytała prosto z mostu. Nie wiedziałem dlaczego, nie miałem pojęcia co odpowiedzieć. Wiedziałem, że mi zależało, ale czy.. czy to możliwe, żeby to była miłość od pierwszego wejrzenia? Realne? Muszę być szczery.
- Tak, czuję, ale nie powiem Ci co. Daj mi czas, a sama się przekonasz co. Dobrze?
- To bardzo dobre rozwiązanie. - uśmiechnęła się. Miała takie piękne usta, różowe. Aż chciało się widzieć ten uśmiech ciągle! Dochodziliśmy do domu jej babci. Trzeba było się pożegnać. Przytuliła mnie, mocno, bardzo mocno.
- Spotkamy się jak wrócisz. Trzymaj się. - powiedziała machając mi.
- Paaa. - odparłem i udałem się chodnikiem, którym dotarłem tu. Usłyszałem jakiś szelest. Odwróciłem się, a pod jej drzwiami stał jakiś chłopak, dobrze zbudowany, wyższy ode mnie. Schowałem się ze budynkiem, ale wszystko widziałem i jakoś słyszałem. Otworzyła mu Eliza i przytuliła go. CO?! Przed momentem była wtulona we mnie. A teraz? Teraz obściskuje się z jakimś pakerem, pewnie to jakiś z naszej szkolnej drużyny! Rozmawiali, nie słyszałem wszystkiego, ale ..
~ Eliza, dobrze grasz. Jeśli dobrze pójdzie zarobimy na tym dużo kasy. Jestem z Ciebie dumny. Jutro powiem Ci dalszą część planu, ale teraz muszę spadać. Pamiętaj, nikomu ani słowa! - wymamrotał Pakero.
Dlaczego go przytuliła? O co w tym chodzi? O co może chodzić?! Miałem mnóstwo pytań, ale z zadaniem ich chciałem poczekać do powrotu. Udałem się do domu, wziąłem gorącą kąpiel. W tak zimowy dzień jak dzisiejszy była ona wskazana! Wyszedłem z wanny, owinąłem się ręcznikiem i udałem się do garderoby. Opatuliłem się w najcieplejszą piżamę jaką miałem. Dobrze, to piżama z Tweet'em, ale co mam na to poradzić? Ubrałem szlafrok i zszedłem na dół, do kuchni. Mama siedziała w jadalni. Była dziwnie zamyślona.
- Co się dzieje mamo?
- Nic. - mruknęła, choć dobrze wiedziałem, że jest jakaś przygnębiona.
- Mamo!
- Chodzi o to, że zauważyłam. Właśnie teraz zauważyłam, że już nie jesteś moim małym chłopcem. Dorastasz, a ja się o Ciebie boję tak samo, jak gdy miałeś 10 lat. Wiem, że mając 17 lat robi się różne głupie rzeczy i chciałabym Cię od tego ustrzec, ale sam dobrze wiesz, że nie mogę. Dlatego proszę Cię, abyś uważał na to co robisz. Bo wiesz, jedna wpadka, a Twoje życie zmieni się nie do poznania. Zdajesz sobie sprawę jaka będzie z tego afera?! - ciągnęła. Już zaczynałem rozumieć to jej przygnębienie, a ona wypaliła z takim czymś?! Wpadka? Mamo, znasz mnie w ogóle? W jakim Ty wieku żyjesz? Czy ja jestem małym dzieckiem? To przygnębiające! Ona myśli, że będę uprawiał seks z Elizą? Nie znam jej i minie dużo czasu zanim poznamy się dobrze, dość dobrze, żeby móc tworzyć parę. Jeśli oczywiście ona ma podobne zamiary w stosunku do mnie co ja do Niej.
- Mamo! - odrzekłem po chwili zastanowienia. - Nie myśl sobie, że ja będę z Elizą, no wiesz.. Nie znam jej, wcale jej nie znam. Nie jestem głupi, nie wiem jakie ma zamiary w stosunku do mnie. Będę uważał, ale błagam, nigdy więcej tak nie mów, bo moje serce przestanie odpowiednio funkcjonować! - przytuliłem ją.
- Oj Justin, wiedziałam, że coś dobrego z Ciebie wyrośnie! Chcesz naleśniki?
- Oczywiście, że chcę! Przecież wiesz, że je uwielbiam!  


______________________________________________________
ZAPRASZAM NA kidrauhl4ever.blog.onet.pl





MAM DO WAS WIELKĄ PROŚBĘ! 
jeśli czytacie tego bloga i podoba się wam on to zagłosujcie na niego na :
 http://paulliens.blogspot.com/ 
To dla mnie bardzo ważne <3 

piątek, 15 lipca 2011

Rozdział piąty.

Powoli otworzyłem drzwi od domu.
- Mamo, chcę Ci kogoś przedstawić.
- Dzień dobry, jestem Eliza. - powiedziała z uśmiechem stojąc obok mnie.
- Witam, jestem Pattie. Ty jesteś tą dziewczyną, której Justin pomógł? - wypytywała mama.
- Taak.. - mruknęła, widać było, że nie chciała o tym rozmawiać.
- Mamo zrobisz nam herbatę? My pójdziemy na górę. - powiedziałem łapiąc Elizę za rękę, aby móc poprowadzić ją do mojego pokoju.
- Dobrze, przyniosę Wam.
Otworzyłem drzwi od pokoju, chciałem jej wszystko pokazać, oprowadzić. Usiadła na łóżku i rozglądała się po pokoju.
- O co chodzi?
- Nic, nic. Lecz to wszystko jest dziwne, bo co ja robię w tym domu? W domu Justin'a Bieber'a?
- A więc Ty również? Jestem dla Ciebie Justinem Bieberem? Chłopakiem ze sceny, który śpiewa? Nikim innym? - mówiłem z wyrzutem. Znowu? Następna.
- Nie! Chodzi o to, że dlaczego to ja tu jestem? Dlaczego mnie tak bardzo polubiłeś?
Usiadłem koło Niej. Jej oczy były takie fascynujące, pełne nadziei, ale też i bólu, który zapewne na zawsze pozostanie w jej sercu. Czy ja nie mógłbym tego zmienić? Bardzo bym chciał, ale jak to powiedziała moja mama to nie zależy jedynie ode mnie. Jak ja uwielbiałem te oczy. Były niesamowicie piękne. Uśmiechała się, tak pięknie. Nie sądzicie, że to dziwne, że ją tak wychwalam? 
- Jesteś niesamowity.. - powiedziała zbliżając swoją twarz do mojej. Czyżbym wreszcie znalazł kogoś kto mnie lubi, bardziej niż lubi? To dziwne, ale nie boję się, że jest jak reszta tych rozkrzyczanych dziewczyn biegający za mną po ulicy. Rozumiem, kochają mnie, ale nie mogą mieć, na pewno nie wszystkie. Wiedziałem co się teraz stanie, hmm miałem taką nadzieję. No cóż, wszystko szło by po mojej myśli, gdyby nie mama, która wpadła do pokoju niespodziewanie z herbatą i ciastkami.
- Przepraszam, że nie zapukałam, ale jak widzicie nie miałam wolnej ręki. - powiedziała, gdy od siebie odskoczyliśmy.
- Tak mamo, dziękujemy. - mruknąłem. Chciałem dać jej do zrozumienia, żeby nas zostawiła i chyba zrozumiała. Wyszła tak szybko jak weszła.
- Twoja mama jest bardzo miłą osobą. 
- Eliza, nie udawaj haha. Miałem bardzo miły plan, lecz ona mi przeszkodziła.
- Ohh ja niczego nie udaję. Jest naprawdę miłą osobą.
- Myślałem, że spytasz jaki to plan?
- Myślałam, że od razu do niego przejdziesz. - powiedziała swoim kojącym głosem, który działał jak lekarstwo. Nie miałem innego wyjścia, musiałem zrobić to czego bardzo chciałem. Delikatnie musnąłem jej dolną wargę i wplatałem swoją prawą dłoń w jej długie włosy. Siedzieliśmy na łóżku, ale ono nie służy do siedzenia. Obydwoje dobrze o tym wiedzieliśmy, więc trzeba było coś z tym zrobić. Popchnęła mnie delikatnie, abym się położył, a sama podpierała się prawą ręką. Całowaliśmy się coraz bardziej namiętnie. Czułem jej ciało na sobie, które pachniało brzoskwiniami. Mój ulubiony zapach od tej chwili. Nasze języki łaskotały się nawzajem. Nie zapomnę momentu kiedy nasze języki plątały się wokół siebie. Całowała z taką pasją, tak to właśnie odczuwałem z mojej strony. Nie chciałem, żeby to się skończyło, ale tak się stało gdy w pokoju pojawili się niespodziewani goście. W tym momencie też nie za bardzo mile widziani...


____________________________________________________________
ZAPRASZAM NA :
http://somebodytolovestorybybieber.blogspot.com/
http://somebodytolovestorybybieber.blogspot.com/
http://somebodytolovestorybybieber.blogspot.com/
http://somebodytolovestorybybieber.blogspot.com/
http://somebodytolovestorybybieber.blogspot.com/

wtorek, 12 lipca 2011

Rozdział czwarty.

- No Justin, nie bądź zły, to dla Twojego dobra.. - mruczała Selena. Nie podobał mi się ten pomysł. Byliśmy na "randce" w McDonaldzie, gdzie każdy miał nas widzieć. Czuję się jak jakaś marionetka.
- Oj skończ już, dla mojego dobra?! Dziewczyno muszę Ci powiedzieć, że czas się ogarnąć. To Ty na tym korzystasz, a ja tego nie chcę. I tak, to koniec.. - nie dokończyłem, gdy zobaczyłem, że każdy stoi koło nas, pełno ludzi z aparatami. ZNOWU?! A za nimi stała ona. Eliza.. Patrzyła na mnie, po czym wyszła. Przez moment czułem jej wzrok na sobie. Wszystko przerwała ta cholerna Selena.
- Co Ty wygadujesz? - powiedziała z wyrzutem, i znowu grała.
- To koniec wszystkiego. Żegnam. Jak ja mogłem Cię kochać? - wykrzyczałem prosto w jej twarz po czym wybiegłem. Chciałem odnaleźć Elizę, nie mogła daleko zajść.
Szukałem jej, ale się nie udało, poszedłem do domu zrezygnowany. W domu już czekał Scooter, który nie był zadowolony moim zachowaniem.
- Co Ty zrobiłeś?! - krzyczał Scooter|
- Ja? Nic, to Ty kazałeś mi udawać. Nie kocham jej już. Od dawna, ona mnie wykorzystała i dobrze wiesz, że jej nienawidzę. Nie miej do mnie pretensji, bo to ja je powinienem mieć. Jesteś moim menadżerem, ale to może się zmienić, jak coś Ci nie pasuje. - syknąłem udając się do swojego pokoju, mama próbowała mnie zatrzymać.
Rzuciłem się na łóżko i postanowiłem zadzwonić do Elizy. Nie wiem co ona wtedy pomyślała, ale dziwnie się czułem.
- Eliza?
- Taak. Hej Justin.
- Hej. Co dziś robisz?
- Wychodzę z Chaz'em. - odpowiedziała obojętnie, a we mnie zawrzało. Odpowiedziałem słabe 'Aha' i się rozłączyłem. Jedyne co pomyślałem to to, że to się nie dzieje naprawdę.
Wybrałem numer Ryan'a i zadzwoniłem.
- za 5 min pod Galerią. Ważne. - rozłączyłem się, zapewne Ryan wyczuł o co chodzi w moim głosie. Znamy się od dziecka, wiemy o sobie wszystko.

- Chaz mi tego nie zrobi, oczywiście. A teraz gdzie jest? Zadzwoń do Niego i się spytaj!
- Spokojnie Justin. - mruknął, po czym wyciągnął telefon. Wystukał numer i dał na głośnomówiący.


/ Rozmowa telefoniczna Ryan - Chaz /
- Chaz, gdzie jesteś?
- Aaa, bo właśnie wychodzę. Dziś nie dam rady się spotkać.
- A to dlaczego?
- Będę z Elizą..
- Bardzo fajnie. - syknął Ryan, po czym się rozłączył.
*
- Nie przejmuj się, idziemy coś zjeść. Justin wiem, że ją polubiłeś, ale nie zależy to tylko od Ciebie. Chciałeś jej pomóc.
- STOP! Ja nadal chcę jej pomóc i nie myśl sobie, że Chaz zastąpi moje miejsce. Zniszczę go.
- Justin! To Twój przyjaciel, co Ty gadasz? Jakaś laska zawróciła Ci w głowie? No przestań !
- Nie gadaj tyle. - syknąłem, ale nie chciałem nic więcej mówić. Wiedziałem, że jeśli czegoś chcę to będę to miał. Jestem zimnym draniem? Ohh no może trochę, ale tak łatwo ze mną nie jest, Chaz powinien już o tym wiedzieć.
Szliśmy ścieżką w kierunku KFC, bo było to nasze ulubione miejsce spotkań, gdy zadzwonił mój telefon, to Scooter.
- Halo?
- Justin, wszystko już rozumiem. To moja wina, ale słuchaj. Jutro jedziemy do Nowego Jorku, będziesz miał mnóstwo wywiadów i programów w telewizji. Wszystko przedostało się do prasy, ale to powinno być dla Ciebie normalne. Jutro o 7 wpadniemy po Ciebie z Kenny'm. Trzymaj się.
- Okej, okej. Skoro to konieczne.
* Wiedziałem, że tak będzie, ale cieszę się, że będę miał to za sobą. Powiem całą prawdę, jak to wszystko wyglądało. Boję się, że już straciłem sporo fanów, ale muszę wierzyć, że nie jest tak źle.*
Jak ja kocham to miejsce. Niby prowadzę zdrowy tryb życia, ale zawsze gdy tu jestem moje postanowienie idzie w niepamięć. No cóż, to wszystko kusi i jeszcze te piękne panie kasjerki.
- 2 największe hamburgery prosimy ! - krzyknął Ryan do Marie i puścił jej oczko.
- Podoba Ci się! Oj Ryan!
- Nic takiego!
- Tak sobie to tłumacz! - naszą pogawędkę przerwały dwie osoby, które pojawiły się na naszym widoku. Perfidnie uśmiechające się. Oczywiście Chaz i Eliza.
- Ryan wychodzę. - syknąłem stojąc przed Chaz'em. Złapałem swoja kurtkę i otworzyłem z hukiem drzwi.
- Ja za Nim pójdę.. - mruknęła Eliza i wybiegła za mną. To co zrobiła było dziwne, bardzo. Złapała moją dłoń, stanęła przede mną i nie pozwoliła się ruszyć.
- Wracaj na swoją randkę.
- Co? A TY czemu nie jesteś Selly? Przecież tak się kochacie. - powiedziała z nutką złości
- Tak, tak. Selena jest podła. Czemu nie wrócisz do Chaz'a, jesteście przecież na randce.
- To nie randka. Nie mów nic, błagam. On mi chciał tylko pomóc.
- O tak? Niby w czym.
- W tym.. - mruknęła po czym zbliżyła swoją twarz do mojej. Poczułem jej ciepły oddech, który w ten okropnie zimowy dzień był jak zbawienie. Patrzyłem w jej oczy tak jak tym pierwszym razem, z pasją, z pożądaniem. Musnąłem jej wargi, delikatnie z umiarem, ale nie potrafiłem. Pragnąłem jej ust i wszystkiego co należy do Niej. Wtuliła się we mnie.
- Chodź do mnie, zrobię Ci gorącą herbatę i poznasz moja mamę. - uśmiechnęła się i wtuliła w moje ciało.




________________________________________________________________________
rozdział jest beznadziejny. Nie miałam żadnego pomysłu. Miała go dodać już daaaawno, a więc się jakoś zebrała i napisałam. kurcze.
ZAPRASZAM NA
imagineaboutyou.blogspot.com 

czwartek, 7 lipca 2011

Rozdział trzeci.

Siedziała na łóżku i patrzyła się na ścianę. Powoli otworzyłem drzwi, a jej wzrok przeniósł się na mnie.Patrzyła jak na jakiegoś wybawiciela.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. Zastanawiałam się czy jesteś jakimś dobrym duchem lub aniołem, że zjawiasz się wtedy, kiedy potrzebuję pomocy?
- Haha Eliza przestań.. Co z wargą, okropnie sączyła Ci się krew.
- Już lepiej, dziękuję Ci za wszystko.
- Teraz chcę, żebyś powiedziała mi co się stało. Proszę, powiedz mi. - Patrzyła na mnie i szukała w moich oczach zaufania.
- Justin, ale to ma zostać między nami. Moi rodzice się mną nie interesują. Piją.. Mieszkam z babcią, bo tam nie da się wytrzymać. Byłam wczoraj zobaczyć jak bardzo się stoczyli. Kłócili się i tato mnie uderzył. mama rzuciła się na niego, a ja wybiegłam. Nie wiem co działo się potem. Pamiętam jak uciekałam. Potem tylko białe ściany szpitalne. - mówiła patrząc mi w oczy, a łzy spływały po jej policzkach. Nie miałem pojęcia co odpowiedzieć, bo tak naprawdę miałem powiedzieć, że będzie dobrze i ją okłamać? Przecież jej rodzice sami wybrali takie życie. Dopuścili do tego. Nie da się im już pomóc, ale Elizie i jej babci tak.
- Nie płacz, bo musisz być silna. Pomogę Wam - Tobie i Twojej babci. Ale musisz wiedzieć, że nie możesz się poddać. - uśmiechnąłem się, a ona zrobiła coś co mnie bardzo zdziwiło, przytuliła mnie. Czułem się ważny, bardzo ważny. Zrozumiałem, że robię coś co uszczęśliwia. Tak, ja wiem, że uszczęśliwiam jakieś 10 milionów dziewcząt na świecie, ale powiedzcie, czy taki sposób nie jest lepszy, piękniejszy? Czułem, że spełniłem dobry uczynek.Naszą 'pozycję' przerwali Chaz i Ryan, którzy z hukiem weszli do sali. Oddaliliśmy się od siebie, ale zauważyłem coś dziwnego. Eliza nie mogła oderwać oczu od Chaz'a, a on od niej. Patrzyła na niego, choć udawała, że tak nie jest. 
- Panno Black. Może pani wracać do domu, już wszystko jest w porządku. - powiedział lekarz, który wszedł do sali. Wyszliśmy, a Eliza się przebrała. Udaliśmy się do auta i zawieźliśmy Elizę i jej babcię pod dom. Byłem zły, widziałem jak na siebie patrzą. Ryan to zauważył. 
- Chaz, zostaję u Justin'a. - krzyknął Ryan, gdy staliśmy pod moim domem.
- To cześć. - odparł i pojechał .
Weszliśmy do domu, mama stała przy kuchni. Podszedłem do niej i ją przytuliłem. Czułem się źle, po tym jak się zachowałem w stosunku do Niej rano.
- Przepraszam mamo, poniosło mnie. - wymruczałem
- Ostatni raz rozumiesz? Nie będę znosiła takiego zachowania. - zakomunikowała i pocałowała mnie w czoło . Pobiegliśmy z Ryan'em na górę do mojego pokoju. Ręka mi pulsowała, czy ja jestem mądry? 
- Justin, to widać. Przecież nawet jeśli, ona się mu podoba, to nie jest powiedziane, że ..- przerwałem mu, taaaak chyba bardziej mój krzyk. Niecenzurowane słowo. 
- Mam dość. Serio. Zauważyłeś, że nie mam szczęścia? Nie mam również życia, mam za to Selenę, której jestem potrzebny do .. - nie skończyłem, nie chciałby wiedzieć. Nie lubię opowiadać o swoim życiu osobistym.Kiedyś ją kochałem, ale jak zrozumiałem po co jestem jej potrzebny znienawidziłem. Myślę, że czas to zakończyć. Jutro, ostatni raz.
- Justin wiem, że nie nie jesteś taki jakim Cię kreuje Scooter. Prawiczkiem również nie jesteś i chyba czas, żeby uświadomić to światu.
- Że co?! Mam ogłosić, że robiłem to z Seleną? To najgorszy błąd mojego życia, a raczej ona nim jest. 
- A więc to robiłeś. Wiedziałem ! Chodziło o to, że twoi fani muszą dowiedzieć się, że z nią nie jesteś. Wracając do Chaz'a to on Ci tego nie zrobi. Widać po twoich oczach, że Ci zależy. - mruknął, po czym dostałem poduszką.

_________________________________________________________________
hmmmm. BŁAGAM KOMENTUJCIE JEŚLI CZYTACIE !

zapraszam na : 
http://belieberki-justina.blogspot.com/

środa, 6 lipca 2011

Rozdział drugi.

Obudziłem się tak jak zazwyczaj. Było po 7. Musiałem się odświeżyć przed wyjściem. 20 minut później byłem gotowy , mogłem już spokojnie wyjść gdyby nie mama.
- Mamo nie chcę jeść , nie jestem głodny!
- Justin zjedz , popatrz jak wyglądasz! Sama skóra i kości.
- Nie mam czasu!
- Idziesz do niej do szpitala , tak?
- Nie powinno Cię to obchodzić! - syknąłem , po czym wyszedłem trzaskając drzwiami. Dlaczego jej to tak przeszkadza?! Ona potrzebuje pomocy , ja o tym wiem. Moja mama tego nie rozumie? Przecież to jest kobieta , która swoje życie oddałaby każdemu choremu i jeszcze przeżywała jego nieszczęście przez następne pół roku.
Dochodziłem do szpitala. Szkoła była niedaleko, ale miałem tylko 20 minut , więc musiałem się sprężać.
Ruchome drzwi prowadzące do szpitala otworzyły się. Nie zdążyłem dobrze się rozejrzeć i poszukać lekarza, gdy zobaczyłem jakiegoś mężczyznę z aparatem w ręku. Rzuciłem się jak dziki na windę, drzwi powoli otwierały się, gdy usłyszałem jak ktoś woła mnie po imieniu. ZNOWU ONI?! Wpakowałem się do windy i ruszyłem na 6 piętro. Gdy otworzyły się drzwi moim oczom ukazało się 'stado' ludzi z aparatami , którzy pstrykali mi zdjęcia. TO CHORE! Zacząłem biec w kierunku sali nieznajomej dziewczyny. Nie miałem wyboru, z hukiem wpadłem do jej pokoju i ukryłem się za łóżkiem. Zgubiłem ich, pobiegli dalej. Na moje nieszczęście ona nie spała. Patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem, po czym wybuchła śmiechem. Nie wiedziałem czy uciekać, czy może się przywitać.
Wstałem, otrzepałem się i popatrzyłem na nią. Była naprawdę piękna, ale jakie miała serce? Na pewno zranione przez rodziców.
- Justin? Justin Bieber? - spytała drżącym głosem.
No cóż. Już wiecie kim jestem. Pewnie większość z Was się domyślała. Jestem Justin Bieber i to właśnie mnie męczy.
- Tak. Widzę, że wiesz. Jeśli mogę spytać to Ty jak się nazywasz? Bo do tej pory nie wiem.
Spojrzała na mnie zdziwiona, że w ogóle o to zapytałem.
- Eliza Black. Czekaj, wczoraj to byłeś Ty? Ty mi pomogłeś?
- Tak widziałem wszystko i myślę, że potrzebujesz pomocy.
- Dziękuję, ale nie, nie potrzebuję, poradzę sobie. Dałam sobie radę 16 lat, dam sobie i teraz.
- Nie dasz sobie rady, powiesz mi co się dzieje> Chcę Ci pomóc, daj mi szansę! Teraz muszę iść, ale potem do Ciebie wpadnę i nie mów nie. Paaa. - szepnąłem , a ona się zaczerwieniła.
Pogoniłem do szkoły, gdzie już czekali moi przyjaciele - Ryan i Chaz. Opowiedziałem im wszystko, byli pod wrażeniem.
- Czekaj jak się nazywała ?
- Ale po co Ci to Chaz?
- Eliza Black? Przecież to jest ta dziewczyna , której rodzice piją i się nią nie zajmują. Ona chyba mieszka z babcią. Musisz jej pomóc. MUSIMY !
- Teraz jestem pewien jeszcze bardziej przekonany , że tak trzeba zrobić. Mówisz , że mieszka z babcią? Trzeba ją powiadomić.
- Trzeba będzie wkraść się do szkolnego komputera w sekretariacie, bo przecież to przemiłe babsko nie da nam jej adresu.
- Justin! Ryan! Zawieszą nas i będziemy mieli problemy.
- Wymiękasz ? Sami z Justin'em sobie poradzimy.
- Idę z Wami!
* To fakt , nie poszliśmy dziś na lekcje. Mama zrozumie... no raczej nie. Było warto, bo właśnie zdobyliśmy nasz cel. Wielkie napięcie, ale się udało. Chaz stał na czatach, a Ryan zawołał naszą ulubioną pracownicę szkoły na górę , do dyrektora.Miałem mało czasu , ale informatyczek jest ze mnie dobry. Nie to, że tak wyglądam haha. Plik był na pulpicie. Niby to takie tajne, a każdy może zdobyć informacje. 'taak, George'a Bush'a 69' zapisałem na kartce po czym z Chaz'em uciekliśmy , a Ryan wytłumaczył "kobiecie" , jeśli w ogóle można ją tak nazwać , że się pomylił.
Wszyscy wsiedliśmy do hiperaśnego auta Ryan'a i udaliśmy się na tą ulicę.Postanowiłem , że sam powiadomię staruszkę.
Zaglądnąłem na kartkę, tak to tu. Zadzwoniłem dzwonkiem, a moim oczom ukazała sie zapłakana kobieta, miała może z 60 lat, choć nie wiem. Patrzyła na mnie z nadzieją.
- Dzień dobry, nazywam się Justin i ...- zatrzasnęła mi drzwi przed nosem , po czym dodała, że nie m a czasu na żadne reklamy.
- Chodzi o Elizę ! Eliza Black to pani wnuczka? - krzyknąłem po czym ona otworzyła drzwi i mnie przytuliła płacząc.
- żyje? Ona żyje?
- Tak, jest w szpitalu. Namęczyłem się , żeby panią odnaleźć. Proszę jechać z Nami. Bo widzi pani wczoraj przechodziłem koło jej domu i ktoś ją pobił. Krzyki dochodziły z domu. To mógł zrobić pani syn..
- mówiłam jej , żeby tam nie szła, bo nie ma do kogo, ale nie dziwmy się, ona ich kocha to przecież jej rodzice. Już z nią w porządku> - spytała gdy byliśmy już w drodze do szpitala.
- Tak. powoli dojeżdżamy.
*
- Babciu, jesteś! Przepraszam! - mówiła Eliza , gdy nas zobaczyła. Jej opiekunka ją przytuliła, a my poszliśmy do automatu. Nikogo nie powinno dziwić dziwna energia Chaz'a , który zdenerwowany wyładował swoje emocje na automacie, a potem skomlał.
- Justin, Eliza Cię prosi. - zawołała jej babcia , a ja poszedłem mając wielką nadzieję , że nie powie mi niczego typu ' dziękuję , ale daj mi już spokój'. I tak bym nie dał, ale wolałbym tego nie usłyszeć.





Zapraszam na bloga : plastic-words.blog.onet.pl


+ jeśli czytasz komentuj ;]

sobota, 2 lipca 2011

Rozdział pierwszy.

No więc zaczynam nowego bloga . Tak mnie naszło , że już dziś dodam nowy rozdział ;) i bardzo bym prosiła , że jeśli czytacie to dajcie komentarze , błagam . Dla mnie to ważne, a  dla was kilka sekund .



Było po 22 . Ciemno , zimno , ale to normalne w listopadzie. Szedłem ulicami mojego miasta mijając zupełnie obcych mi ludzi. Wokół mnie pełno domów zasypanych śniegiem . Może dla was to dziwne , ale w Stanford biały puch pierwszy raz spada w połowie października.
Mam 17 lat i mieszkam tu od urodzenia , więc miasto to znam jak własną kieszeń. Może i tak jest, ale tej dzielnicy nie kojarzę za żadne skarby.
To nie są Ci ludzie , których widzę na co dzień.Tamci mnie bardzo skrzywdzili i nie zapomnę tego do końca życia . Choć już tego nie robią to w moim sercu i tak pozostanie ból . Przestali , bo teraz żądają przyjaźni z taką osobą jak ja . Nie już nie jestem takim dupkiem . Nie wierzę w słowa tych ludzi.
Idąc dzielnicą , której chyba nigdy nie widziałem usłyszałem krzyki , jakąś kłótnię . W szumie skrzypiącego śniegu , po którym stąpałem można było usłyszeć trzy głosy. Stojąc przed tym domem spoglądałem na okno. Dwie postacie szarpiące się - kobieta i mężczyzna . Obserwowałem ich , gdy z hukiem drzwi się otworzyły , a z tego przeklętego domu wybiegła czarnowłosa dziewczyna . Krzyczała ' Nienawidzę was , mam dość , dajcie mi spokój ! ' . Stałem tam wpatrzony w nią dopóki mnie nie zauważyła . Zaczęła uciekać , ale widać , że nie miała sił , bo runęła na ziemię zanim zdążyłem do Niej dobiec . Uklęknąłem koło Niej i obróciłem twarzą do swojej. Patrzyła zapłakanymi oczami , widziałem ten ból . Zauważyłem jak z jej warg sączyła się krew.
- co się stało ?
= nic . Zostaw mnie błagam.. - wyszeptała resztką sił i zemdlała na moich kolanach. Próbowałem ją obudzić , ale po dłuższych zmaganiach zadzwoniłem na pogotowie . Dotarli po paru minutach .
- co z nią ? ja muszę z wami jechać ! - mówiłem , do lekarza , który ją badał
= ktoś ją pobił , to pewne. Jest odwodniona i nic nie jadła w ostatnim czasie . Bierzemy ją na obserwację . Może pan jechać , ale.. do przodu .
*
= wie pan jak ona się nazywa ? Trzeba wezwać rodziców. - spytał lekarz. Stałem przed drzwiami od pokoju , w którym leżała  . Nie miałem okazji z nią porozmawiać. Powiadomić rodziców ? CO ?! Zapewne któreś z nich jej to zrobiło !
- nie wiem jak ma na imię. Chciałbym pobyć sam , przepraszam. - powiedziałem . Chciałem , żeby wyczuł , że nie mam ochoty na rozmowę. Pokiwał głowa i gdzieś sobie poszedł. Było po 23 więc mama na pewno się martwiła . W pokoju dziewczyny znalazłem jakąś kartkę i długopis. Napisałem swój numer telefonu , a pod Nim ' zadzwoń , powinnaś wiedzieć kim jestem.'
Położyłem karteczkę na stoliku i wyszedłem z pokoju. Zmęczony całym dniem udałem się do domu.
Nikogo nie powinno dziwić , że mama była zdenerwowana i krzyczała jak nigdy dotąd , ale gdy dowiedziała się z jakiego powodu się spóźniłem była ze mnie dumna.
- mamo ja muszę jej pomóc .
= kochanie . To nie zależy od Ciebie. Może ona nie chce pomocy.
- nie obchodzi mnie to. W końcu zrozumie co jest dla niej dobre .Dobranoc mamo.
= dobranoc.
PO wszystkich czynnościach położyłem się w łóżku i zasnąłem.
* Zasypiając ciągle myślałem o tej dziewczynie. Co oni jej zrobili , dlaczego ? Była taka bezbronna. Ciągle po głowie chodziła mi myśl o Niej , ale czy to normalne skoro " chodzę " z Seleną ? Co ja w ogóle mówię ? Co to za związek , skoro ona się tylko w niego angażuje. Ta tak zwana ustawka mnie męczy. Scooter zmienił się , zrobił ze mnie maszynkę do zarabiania pieniędzy , ale to się skończy . Myśląc o nieznajomej zasnąłem.*
Do tej pory jeszcze nie dowiedzieliście się kim jestem . Może to i dobrze ? Powiem wam , obiecuję.




        k o m e n t u j c i e !