środa, 6 lipca 2011

Rozdział drugi.

Obudziłem się tak jak zazwyczaj. Było po 7. Musiałem się odświeżyć przed wyjściem. 20 minut później byłem gotowy , mogłem już spokojnie wyjść gdyby nie mama.
- Mamo nie chcę jeść , nie jestem głodny!
- Justin zjedz , popatrz jak wyglądasz! Sama skóra i kości.
- Nie mam czasu!
- Idziesz do niej do szpitala , tak?
- Nie powinno Cię to obchodzić! - syknąłem , po czym wyszedłem trzaskając drzwiami. Dlaczego jej to tak przeszkadza?! Ona potrzebuje pomocy , ja o tym wiem. Moja mama tego nie rozumie? Przecież to jest kobieta , która swoje życie oddałaby każdemu choremu i jeszcze przeżywała jego nieszczęście przez następne pół roku.
Dochodziłem do szpitala. Szkoła była niedaleko, ale miałem tylko 20 minut , więc musiałem się sprężać.
Ruchome drzwi prowadzące do szpitala otworzyły się. Nie zdążyłem dobrze się rozejrzeć i poszukać lekarza, gdy zobaczyłem jakiegoś mężczyznę z aparatem w ręku. Rzuciłem się jak dziki na windę, drzwi powoli otwierały się, gdy usłyszałem jak ktoś woła mnie po imieniu. ZNOWU ONI?! Wpakowałem się do windy i ruszyłem na 6 piętro. Gdy otworzyły się drzwi moim oczom ukazało się 'stado' ludzi z aparatami , którzy pstrykali mi zdjęcia. TO CHORE! Zacząłem biec w kierunku sali nieznajomej dziewczyny. Nie miałem wyboru, z hukiem wpadłem do jej pokoju i ukryłem się za łóżkiem. Zgubiłem ich, pobiegli dalej. Na moje nieszczęście ona nie spała. Patrzyła na mnie dziwnym wzrokiem, po czym wybuchła śmiechem. Nie wiedziałem czy uciekać, czy może się przywitać.
Wstałem, otrzepałem się i popatrzyłem na nią. Była naprawdę piękna, ale jakie miała serce? Na pewno zranione przez rodziców.
- Justin? Justin Bieber? - spytała drżącym głosem.
No cóż. Już wiecie kim jestem. Pewnie większość z Was się domyślała. Jestem Justin Bieber i to właśnie mnie męczy.
- Tak. Widzę, że wiesz. Jeśli mogę spytać to Ty jak się nazywasz? Bo do tej pory nie wiem.
Spojrzała na mnie zdziwiona, że w ogóle o to zapytałem.
- Eliza Black. Czekaj, wczoraj to byłeś Ty? Ty mi pomogłeś?
- Tak widziałem wszystko i myślę, że potrzebujesz pomocy.
- Dziękuję, ale nie, nie potrzebuję, poradzę sobie. Dałam sobie radę 16 lat, dam sobie i teraz.
- Nie dasz sobie rady, powiesz mi co się dzieje> Chcę Ci pomóc, daj mi szansę! Teraz muszę iść, ale potem do Ciebie wpadnę i nie mów nie. Paaa. - szepnąłem , a ona się zaczerwieniła.
Pogoniłem do szkoły, gdzie już czekali moi przyjaciele - Ryan i Chaz. Opowiedziałem im wszystko, byli pod wrażeniem.
- Czekaj jak się nazywała ?
- Ale po co Ci to Chaz?
- Eliza Black? Przecież to jest ta dziewczyna , której rodzice piją i się nią nie zajmują. Ona chyba mieszka z babcią. Musisz jej pomóc. MUSIMY !
- Teraz jestem pewien jeszcze bardziej przekonany , że tak trzeba zrobić. Mówisz , że mieszka z babcią? Trzeba ją powiadomić.
- Trzeba będzie wkraść się do szkolnego komputera w sekretariacie, bo przecież to przemiłe babsko nie da nam jej adresu.
- Justin! Ryan! Zawieszą nas i będziemy mieli problemy.
- Wymiękasz ? Sami z Justin'em sobie poradzimy.
- Idę z Wami!
* To fakt , nie poszliśmy dziś na lekcje. Mama zrozumie... no raczej nie. Było warto, bo właśnie zdobyliśmy nasz cel. Wielkie napięcie, ale się udało. Chaz stał na czatach, a Ryan zawołał naszą ulubioną pracownicę szkoły na górę , do dyrektora.Miałem mało czasu , ale informatyczek jest ze mnie dobry. Nie to, że tak wyglądam haha. Plik był na pulpicie. Niby to takie tajne, a każdy może zdobyć informacje. 'taak, George'a Bush'a 69' zapisałem na kartce po czym z Chaz'em uciekliśmy , a Ryan wytłumaczył "kobiecie" , jeśli w ogóle można ją tak nazwać , że się pomylił.
Wszyscy wsiedliśmy do hiperaśnego auta Ryan'a i udaliśmy się na tą ulicę.Postanowiłem , że sam powiadomię staruszkę.
Zaglądnąłem na kartkę, tak to tu. Zadzwoniłem dzwonkiem, a moim oczom ukazała sie zapłakana kobieta, miała może z 60 lat, choć nie wiem. Patrzyła na mnie z nadzieją.
- Dzień dobry, nazywam się Justin i ...- zatrzasnęła mi drzwi przed nosem , po czym dodała, że nie m a czasu na żadne reklamy.
- Chodzi o Elizę ! Eliza Black to pani wnuczka? - krzyknąłem po czym ona otworzyła drzwi i mnie przytuliła płacząc.
- żyje? Ona żyje?
- Tak, jest w szpitalu. Namęczyłem się , żeby panią odnaleźć. Proszę jechać z Nami. Bo widzi pani wczoraj przechodziłem koło jej domu i ktoś ją pobił. Krzyki dochodziły z domu. To mógł zrobić pani syn..
- mówiłam jej , żeby tam nie szła, bo nie ma do kogo, ale nie dziwmy się, ona ich kocha to przecież jej rodzice. Już z nią w porządku> - spytała gdy byliśmy już w drodze do szpitala.
- Tak. powoli dojeżdżamy.
*
- Babciu, jesteś! Przepraszam! - mówiła Eliza , gdy nas zobaczyła. Jej opiekunka ją przytuliła, a my poszliśmy do automatu. Nikogo nie powinno dziwić dziwna energia Chaz'a , który zdenerwowany wyładował swoje emocje na automacie, a potem skomlał.
- Justin, Eliza Cię prosi. - zawołała jej babcia , a ja poszedłem mając wielką nadzieję , że nie powie mi niczego typu ' dziękuję , ale daj mi już spokój'. I tak bym nie dał, ale wolałbym tego nie usłyszeć.





Zapraszam na bloga : plastic-words.blog.onet.pl


+ jeśli czytasz komentuj ;]

9 komentarzy:

  1. Dianaa kocham cię, to jest zajebisteeee <3333333
    czekam na NN i zapraszam do siebie
    http://somebodytolovestorybybieber.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi się. ;) W sumie ja nigdy nie umiem skomentować, jak mi się podoba to piszę że się podoba, ale oklepane mi się to wydaje. XD

    OdpowiedzUsuń
  3. yaaay oni muszą jej pomóc, a ona musi tą pomoc przyjąć! dodawaj szybko nowy, bo nie wytrzymam!! rightnext2u.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. jakie emocje xD
    @XoXoNicolepL

    OdpowiedzUsuń
  5. bez kitu, co za emocje : D
    dawaj nowy :* :)
    our-mystery-our-secret.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Baaaaaaaardzooo Faaajny !!! Hahahaah ; PP

    OdpowiedzUsuń
  7. slitasna jestes <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytając to może mrugnęłam dwa razy ! Cóż za emocje, ahaha (:

    OdpowiedzUsuń